wtorek, 19 czerwca 2012

Hihy na sportowca w barze!


W stopkach reklamujących mojego bloga wpisuję informację o zamieszczaniu wpisów kontrowersyjnych. Hmm.... nadszedł czas by trochę namieszać w nieskalanej i dziewiczej świadomości sportowca. Panie i Panowie sportowcy też dają w banie! Czasem mocniej, czasem mniej-pomijam w tej chwili różnych działaczy sportowych, którzy potrafią oblewać zakończenie kariery przez dwadzieścia lat. Na łamach tabloidów publikuję się ogromną ilość zdjęć i skandalicznych artykułów opisujących jak to piłkarze i olimpijczycy popijają sobie najzdrowszy trunek na świecie i popalają ziółko w celach leczniczych.

No cóż, im wolno to mi też, dlatego w ubiegłym tygodniu dobrowolnie poddałem się eksperymentowi- oczywiście sam go wymyśliłem, taki ze mnie egoista!

Po wypiciu jednego pseudo-meksykańskiego browarka i szklaneczki whisky rozpocząłem trening polegający na wykonywaniu minutowych stacji z użyciem lekkich hantelek. Wrażenia? Rozgrzewka przebiegła całkiem sprawnie, trzymałem równowagę. Chwila odpoczynku i nagle nadeszło to na co czekałem, lekka bańka w głowie. Agresja rozsadziła mi łeb, a chwile później zapierdzielałem jak ruski przecinak. Wrażenia niespotykane: znikoma odczuwalność zmęczenia, bólu po kontuzjach nie odnotowałem. Gdy pojawił się kryzys, pokonałem go wzbudzając w sobie stan ostrego wkur...( znaczy zdenerwowania). Co najlepsze następnego dnia czułem się świetnie.

Wniosek? Jest możliwe trenowanie i popijanie. Oczywiście trzeba uważać, by sztanga nie spadła na głowę podczas wyciskania, ale nie zmienia to faktu, że się da. Myślę, że mógłbym opracować program treningowy w oparciu o dietę piwkową dla niektórych piłkarzy. Byliby zadowoleni. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz